- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, pójdę na
obiad z Lucy i Marguerite, podczas gdy ty będziesz kończył urządzanie gabinetu. Nie chciałabym zostać zmiażdżona przez moje nowe biurko. Sin się zaśmiał. - Oczywiście. Zresztą muszę załatwić po południu jeszcze kilka spraw. - Pocałował ją w usta. - I zaprosić kilku dżentelmenów na przyjęcie. Victoria obdarzyła go promiennym uśmiechem i pospieszyła na górę, żeby się przebrać w zieloną wizytową suknię. Z wczorajszej rozmowy z Lucy wynikało, że Marley koniecznie chce się z nią zobaczyć, a ona również miała do niego kilka pytań. Sinclair z zadowoleniem obrzucił gabinet wzrokiem. Pokój wyglądał zupełnie inaczej z nowym perskim dywanem i dwoma mniejszymi biurkami w miejsce mahoniowego olbrzyma. Konserwatywny gust Thomasa nie pasował do domu, w którym mieszkała Victoria ze swoją menażerią. Mimo wszystko Sina dręczyło sumienie, że pozbywa się pamiątek po bracie. - Nie zapomnę - szepnął. W tym momencie do gabinetu zajrzał Roman. - Bardzo przytulnie - stwierdził. - Czy nie miałeś przypadkiem pilnować Victorii? - Właśnie wychodzi. Cały dzień będziesz się bawił w dom? - Jeszcze jedna taka uwaga i stracę cierpliwość - warknął Sinclair. - Dziś czwartek. Kingsfeld wybiera się na aukcję koni, więc złożę mu niezapowiedzianą wizytę. - Chyba nie myślisz, że to on! - Vixen tak uważa, więc nie zaszkodzi mały rekonesans. - Powodzenia. - Nie spuszczaj oka z mojej żony. W Hovarth House Sinclair zjawił się przed dwunastą. Wcześniej obliczył, że gospodarz będzie nieobecny jeszcze co najmniej godzinę. Zaskoczony lekkim poczuciem winy, przekazał wierzchowca stajennemu i wszedł po frontowych stopniach. Minęła dłuższa chwila, zanim kamerdyner otworzył drzwi. - Dzień dobry, Geoffreys. - Lord Althorpe. Lorda Kingsfelda nie ma w domu. Sin zmarszczył brwi. - Naprawdę? - Wyjął z kieszeni zegarek i otworzył wieczko. - Do diaska! Jeszcze nie wrócił z aukcji? - Tak, milordzie. Czy... - Mogę na niego zaczekać? Twarz sługi pozostała nieprzenikniona. - Przykro mi, milordzie, ale pan nie pozwala wpuszczać gości do domu w czasie jego nieobecności. W głowie Sinclaira rozdzwoniło się kilka dzwonków alarmowych. W pierwszym odruchu chciał wymyślić jakiś powód, dla którego powinien zostać wpuszczony, ale szybko doszedł do wniosku, że jego