w tym pokoju. Czasami czuła zapach jego wody kolońskiej.
Usiadła w fotelu. Poczuła się jak intruz, kiedy znów zadzwonił telefon. Zgodnie z procedurą pozwoliła włączyć się automatycznej sekretarce. - Cześć, kotku - odezwał się delikatny głos. - Podobno wprowadziłeś politykę dostępności. Kapuję. Bóg wie, że tutaj nie ma z kim pogadać. Szkoda twojej pociągającej córki. Ale nie żal mi twojej byłej. Quince, na ulicy mówi się, że ktoś ma twój numer. Nie martw się, kochasiu. Postawiłem na ciebie w więziennym totku. Sto do jednego - to mój styl. Do dzieła, dziewczyno! Życie jeszcze nie było takie zabawne. Dzwoniący odłożył słuchawkę. Glenda pomyślała, że ten telefon był dobry, wystarczająco długi, żeby go namierzyć. Co prawda założenie podsłuchu niczego nie dowiodło, chyba poza udokumentowaniem faktu, że wielu więźniów czyta gazetki więzienne. Połowa dzwoniących z przyjemnością podawała swoje nazwiska i nazwę więzienia. Wyszła z gabinetu i spostrzegła Quincy'ego w kuchni. Stał z małą walizką podróżną w ręku i patrzył na automatyczną sekretarkę. - Nagrywamy wszystko - wyjaśniła mu. - Jak jeden do stu. - Zerknął na nią z ukosa. - Biorąc pod uwagę liczbę ludzi, których wsadziłem do więzienia, zasługuję chyba na coś więcej. - Mam kopię tego ogłoszenia. Chcesz je obejrzeć? - Glenda wolała profesjonalne podejście do sprawy. Poszła do gabinetu. Kiedy wróciła, zobaczyła, że Quincy odstawił walizkę. Stał przed pustą lodówką z wyrazem twarzy człowieka, który otwierał ją wiele razy, a mimo to spodziewał się czegoś innego. Rozumiała go. W jej lodówce znajdowała się wyłącznie woda i jogurt niskotłuszczowy, a mimo to regularnie do niej zaglądała w poszukiwaniu pieczonego kurczaka na kolację. Podała Quincy'emu faks. Ogłoszenie było już gotowe, dziesięć na dziesięć centymetrów. Miało następującą treść: Reporter z wytwórni BSS poszukuje informacji o życiu u progu śmierci. Główny agent Pierce Quincy prosi zainteresowanych o kontakt w dzień pod numerem wydrukowanym poniżej. Można też kontaktować się z jego asystentka Amandą Quincy pod podanym niżej adresem. - Niezbyt subtelne - skomentował Quincy z tym samym nieprawdopodobnym spokojem. - Wytwórnia BSS. Główny agent. Życie przed śmiercią- 132 - Szyfry bywają bardziej rozwinięte. Rozumiem, że więźniowie na ogół piszą, że szukają chętnych do korespondencji. Poza tym bawią się literami. zamiast pisać WBM/D, co oznacza Wolny Biały Mężczyzna/Dożywocie, piszą OCW/W, co znaczy Organizacja Czarnej Władzy/Wiadomość. Wtedy członkowie gangu czytają ogłoszenie w poszukiwaniu odpowiednich informacji. - Oto siła tego rodzaju dziennikarstwa. I ludzi, którzy mają zbyt dużo wolnego czasu. - Wiemy już, że to ogłoszenie pojawiło się w czterech większych publikacjach: „Więzienne wieści prawnicze", „Gazetka narodowego projektu więziennego", „Wolność natychmiast" oraz „Wspólnota więzienna". Razem docierają do ponad pięciu tysięcy subskrybentów. To nie jest duża liczba, biorąc pod uwagę ogólną liczbę więźniów, ale oznacza to, że jedno takie ogłoszenie dotarło do każdego większego więzienia w kraju. Potem przekazywano je z ust do ust. - Cóż, zbierają się, żeby szyć kapy na prycze, i plotkują - mruknął Quincy. - Moim zdaniem nasza wcześniejsza teoria nadal jest aktualna. Numer mojego telefonu, a więc i adres, poznało tyle ludzi, że nigdy nie będziemy w stanie sensownie zredukować ich liczby. Kto wie, gdzie mieszkam? A kto