górę, żeby się umyły. Theo wszedł, rzucił okiem na stół i zmarszczył
brwi. – Dlaczego są tylko trzy nakrycia? – Ponieważ jest was troje – odparła, wzruszając ramionami. – A co z tobą? – rzucił niemal szorstko. – Dlaczego nie chcesz zjeść z nami? – Zawsze jadam lunch z dziećmi – wyjaśniła spokojnie, powstrzymując się od uwagi, że perspektywa przebywania w towarzystwie jego gości budzi w niej odrazę. – Wobec tego zjemy lunch wszyscy razem, łącznie z dziećmi – zadecydował kategorycznym tonem i nieoczekiwanie ujął Lily za przegub. – Nie zachowuj się jak pomoc kuchenna, gdyż nią nie jesteś. Jego surowa mina przejęła ją lekkim lękiem, lecz tylko skinęła głową. – Dobrze. Dzieciaki na pewno się ucieszą. Istotnie, cała trójka była zachwycona i, zgodnie z oczekiwaniem Lily, zachowywała się przy stole bez zarzutu. Theo i Oliver pałaszowali z zapałem, natomiast Alice ledwo tknęła swoją porcję. – Przepraszam, że nie zjadłam więcej – zwróciła się do Lily – ale nie mam dziś apetytu. Obawiam się, że wczoraj wieczorem zbyt wiele zjedliśmy... i wypiliśmy. – Nie przejmuj się, Alice, reszta z nas to nadrobiła – rzekł beztrosko Theo i mrugnął do Lily. – Jedzenie było fantastyczne. Widzę, że dzieciaki nie zostawiły ani okruszka. – Było pyszne! – oświadczył Alex, wyskrobując z salaterki resztki deseru. – Mogę zjeść jeszcze trochę, Lily? – Myślę, że na razie wystarczy – orzekła. – Dostaniesz później po kolacji. Oliver rozparł się w krześle, splótł dłonie na wydatnym brzuchu i wgapił się w siedzącą naprzeciwko niego Lily. – Czy tam, skąd pochodzisz, jest was więcej? – zapytał obcesowo. – Każdy chciałby mieć u siebie w domu taką kobietę. Zauważyła, że już podczas posiłku zerkał na nią co jakiś czas z dziwną miną. Pomyślała, że może jednak pamiętał, jak tamtej nocy niemal go odepchnęła. Spojrzała na jego czerwoną twarz, drugi podbródek oraz tłuste, pulchne palce trzymające kieliszek wina i mimo woli wzdrygnęła się z odrazy. – Lily to prawdziwy skarb, tak więc trzymaj od niej ręce z daleka, Olly – rzekł Theo. – Kiedy ja właśnie wolałbym trzymać je bliżej – oświadczył ordynarnie Oliver. Theodore natychmiast wstał od stołu. – Chodź, znalazłem tę książkę, o której ci wczoraj wspomniałem. Jest w salonie. Zaraz potem Alice – która nawet nie przebrała się do posiłku – powlokła się z powrotem do łóżka, a Oliver zasiadł w sali telewizyjnej, by obejrzeć wyścigi motocyklowe. Zanim Theo do niego dołączył, zajrzał do kuchni. – Jeszcze raz wielkie dzięki za wspaniały lunch – powiedział. – A przy okazji – oni zostaną jeszcze dziś na noc. Alice zbyt kiepsko się czuje, by móc wrócić do domu. Mówiąc to, skrzywił się, a Lily jęknęła w duchu. Nie czuła się