zaskoczona.
Mężczyzna w kapeluszu i długim skórzanym płaszczu podróżnym pojawił się ponownie. Również zbiegł z góry, to on znajdował się w pokoju z lustrem, gdzie zaatakował Jessicę. Teraz szył z kuszy, z niesamowitą szybkością wyławiając wzrokiem te wampiry, które były najbliższe zabicia kogoś. Jessica, wiedziona szóstym zmysłem, przykucnęła nagle, gdy ktoś właśnie chciał rozpłatać jej gardło nożem, zaraz potem nóż upadł na podłogę, a obok niego upadła kupka prochu. Krzycząc przeraźliwie, ludzie w panice wyskakiwali przez okna i uciekali przez drzwi, podczas gdy oni dwoje rozprawiali się z wampirami. Wreszcie zostali sami, owce uciekły, drapieżniki zostały obrócone w proch. Jessica ujrzała kuszę skierowaną w swoją stronę, mężczyzna właśnie sięgał po kolejną strzałę. Jessica przeleciała przez pomieszczenie i uderzyła o niego w momencie, gdy zacisnął palce na strzale. Upadli, ona zerwała się na równe nogi, żeby uciec, lecz on zdążył chwycić ją za kostkę i przewrócić na ziemię. Zaraz potem przygniótł Jessicę do podłogi swoim ciałem, zrzuciła go z siebie, znowu starała się uciec, lecz on złapał ją za ramię i cisnął nią o poręcz schodów. Oszołomiona, potrząsnęła głową, przytrzymała się poręczy, skoczyła, kopnęła napastnika obunóż w tors. Zatoczył się do tyłu. Okazało się, że był równie szybki jak ona, bo wyrósł przed nią, gdy biegła do drzwi. Chciała go uderzyć, lecz ponownie zdołał ją przewrócić. Upadła obok noża, którym poprzednio próbował zadźgać ją jeden z wampirów i chwyciła za rękojeść w momencie, gdy mężczyzna usiadł na niej okrakiem, żeby ją unieruchomić. RS 223 W ostatniej chwili powstrzymała się przed użyciem noża. Mężczyzna również przestał walczyć, siedział i patrzył na nią. Wyzywająco spojrzała mu prosto w oczy. - Słodki Jezu - wyszeptał. - Ty? Ból w jego głosie sprawił jej większe cierpienie niż wszystko, przez co musiała przechodzić przez całe wieki. Sean niemal chodził po ścianach, ponieważ czuł doskonale, że coś się wydarzy, nie wiedział tylko, w którym miejscu miasta. Dowiedział się, gdy zadzwonił telefon. Kiedy w rekordowym tempie dotarł do szpitala, jeden z młodych policjantów wymiotował na podłogę przy drzwiach izolatki, przy nim stał George Mendez. Obaj byli na patrolu i akurat znajdowali się najbliżej szpitala, gdy przyszło wezwanie. - Sierżancie Mendez, czego zdołaliście się dowiedzieć? - Nasi ludzie nie żyją, eksperci od medycyny sądowej zaraz tu będą, już ich wezwaliśmy. Musiałem wejść do środka, panie poruczniku. - Zawahał się. - Musiałem, bo dzieciak wciąż żył, trzeba było go wynieść. Oprócz mnie do środka wchodziła tylko pielęgniarka, która znalazła ciała. Miała dyżur, usłyszała krzyk, wybiegła na korytarz, zobaczyła, jak Clark wchodzi do środka, a kiedy nie wyszedł, zadzwoniła po ochronę i poszła sprawdzić, co się dzieje. Kiedy przybiegła ochrona, pielęgniarka stała w drzwiach i krzyczała. Zadzwonili na 911. Sean zajrzał przez uchylone drzwi. Łóżko było puste, pościel trochę powalana krwią, lecz niewiele. Za to reszta pomieszczenia... Reszta przypominała jatkę. RS 224 - Wygląda to tak, jakby Clark i Santini rzucili się na siebie. Teraz...