dzieliła z nim łóżko. Kochała się z nim co noc.
Powiedziała mu oczywiście na samym początku, że nie chce z nikim się wiązać ani wychodzić za mąż. To drugie nadal było prawdą. Czy aby na pewno? Zerknęła na Asha: siedział sobie wygodnie obok niej na kanapie w bawialni i oglądał film, trzymał ją za rękę, nogi oparł, jak ona, na stoliku. Czy chce wyjść za niego? Nie, odpowiedziała sobie w duchu i powróciła do oglądania filmu. Nie, nie wolno jej nawet o tym myśleć. Chyba żeby Ash zmienił zdanie... A jednak to pytanie nie dawało jej spokoju. - Ash? Nie odrywając wzroku od ekranu, uniósł jej dłoń do ust i pocałował. - Tak? - zapytał pochłonięty akcją filmu. - Co zamierzasz, kiedy... kiedy już stąd wyjedziesz? Ash wzruszył ramionami. - Wrócę do domu. - Wreszcie na nią spojrzał. - Dlaczego pytasz? Szybko odwróciła spojrzenie i pokręciła głową. - Nie wiem... Po prostu jestem ciekawa, jakie masz plany. Przyglądał się jej przez chwilę, po czym na powrót zajął się filmem. 123 Maggie była pewna, że zapomniał o tej krótkiej wymianie zdań, ale nie, wrócił do niej, kiedy leżeli już w łóżku: - Czy w pobliżu Kerrville są jakieś szkoły pielęgniarskie? Maggie wstrzymała oddech. Ash mieszkał przecież w Kerrville i jego pytanie mogło oznaczać tylko jedno... - Nie wiem - powiedziała, siląc się na obojętny ton. - Dlaczego pytasz? Odwrócił się na bok, objął ją, przygarnął do siebie i mruknął: - Tak się zastanawiam, czy nie mogłabyś przenieść się do Kerrville i zamieszkać ze mną. - Jest zdaje się szkoła w San Antonio, ale nie jestem pewna - odpowiedziała ostrożnie. - W takim razie nie zaszkodzi się upewnić. - Nie zaszkodzi. Ziewnął szeroko, po czym musnął jej wargi. - Dobranoc, Maggie. - Dobranoc. Zasnął niemal natychmiast, a Maggie wsłuchiwała się w jego miarowy oddech i nie mogła pojąć, jak człowiek, podjąwszy życiową decyzję, może zaraz potem zapaść w kamienny sen. Ona sama nie spała tej nocy prawie wcale. Na dźwięk dzwonka telefonu Maggie podniosła głowę znad sortowanych papierów. - Mam odebrać?