Londynu. Z pewnością nie chcą, żeby ci towarzyszyła osoba o mojej reputacji.
Przyjaciółka uśmiechnęła się. - Doskonale potrafię sprawiać kłopoty, nie będąc pod twoim wpływem. A jeśli chodzi o... - Poradzę sobie sama, Vixen. - Zamknęła kufer i zaczęła wrzucać przybory toaletowe do pudła na kapelusze. - W przeciwieństwie do ciebie nie mam bogatej rodziny, więc nie mogę siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż ktoś się mną zaopiekuje. - A lord Kilcairn? Starała się unikać tego tematu, choć Lucien Balfour na dobre zagościł w jej myślach, odkąd go tylko ujrzała. Oczywiście nie dlatego, że był niezwykle przystojny, męski i pociągający. - On jedyny dał mi pracę w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. - Przesadzasz. Alexandra zazdrościła Victorii Fontaine pewności siebie i odwagi. - Wcale nie. Wszyscy uważają, że jestem ladacznicą kradnącą mężów. A co najmniej połowa z tych, którzy myślą, że romansowałam z lordem Welkinsem, jest przekonana, że go zabiłam. - Lex, nawet tak nie mów! - Wiesz, że to prawda. Nawet jeśli nie obwiniają mnie o jego śmierć, z pewnością bardzo lubią o tym rozmawiać. - Chyba zdajesz sobie sprawę, że twoja nowa praca nie powstrzyma ich przed plotkowaniem. Alexandra otworzyła drzwi sypialni i skinęła na dwóch lokajów czekających w holu. Mężczyźni podnieśli ciężki kufer i ruszyli w dół po schodach. Zostało tylko pudlo na kapelusze i walizeczka z drobiazgami. Zamknęła ją z westchnieniem. To był cały jej dobytek. - Lex, wiem, że mnie słyszałaś. - Przyjaciółka patrzyła na nią z troską w fiołkowych oczach. - Czy Kilcairn wie o twojej ostatniej posadzie? - Tak. Wcale się nie przejął. - Cóż, nie dziwię się. Jego reputacja jest dużo gorsza niż twoja. On, zdaje się, lubi plotki na swój temat. Alexandra zmusiła się do uśmiechu. - Widać mam szczęście. Bardzo mu zależy na tym, żeby dobrze wydać kuzynkę za mąż. Victoria zrobiła sceptyczną minę. - Lepiej zamykaj na noc drzwi sypialni. Alexandra nie sądziła, żeby zaryglowane drzwi mogły powstrzymać Luciena Balfoura. Na tę myśl puls jej przyspieszył. Co się z nią dzieje? - Dobrze. - A jeśli ci się tam nie spodoba, wracaj natychmiast. Nie musisz przez cały czas być niezależna. - Obiecuję, Vixen. Naprawdę. Nie martw się. Przyjaciółka uściskała ją serdecznie. Alexandra cmoknęła ją w policzek. - Wkrótce się zobaczymy - powiedziała. Wzięła pudło na kapelusze i smycz i skierowała się do drzwi. - Bądź ostrożna. Kiedy wchodziła za lokajami do Balfour House, miała już przygotowaną mowę. Po kilku krokach zwolniła i w końcu się zatrzymała. Poza kamerdynerem i pokojówką w holu nikogo nie było. - Gdzie jest lord Kilcairn? - spytała i natychmiast się zawstydziła. Hrabia z pewnością nie zwykł witać każdego nowego pracownika. Z drugiej strony, wyraźnie dał do zrozumienia, że jest nią osobiście zainteresowany więc poczuła się trochę rozczarowana, że nie oczekuje na jej przybycie. - Lord Kilcairn spędza wieczór poza domem. - oznajmił kamerdyner beznamiętnym tonem i wskazał na schody. Obładowani lokaje dotarli już na pół - piętro. - Tędy, panno Gallant.