Nadal tulili się do siebie, całowali, nadal oglądali telewizję,
trzymając się za ręce, zasypiali spleceni ze sobą, ale nie mieli ochoty na seks. Maggie nie pytała Asha, co się stało, niepokoiła ją jednak ta dziwna odmiana. Co gorsza, Ash inaczej teraz odnosił się do Laury. Rzadko brał ją na ręce, a jeśli już, to tylko wtedy, kiedy Maggie to na nim wymusiła. W porze usypiania małej po prostu znikał pod pierwszym lepszym pretekstem. Martwiło to Maggie bardziej niż oziębłość Asha wobec niej samej. Wierzyła, że Ash zaakceptuje Laurę, że będzie ją wychowywał, modliła się o to, tymczasem z każdym dniem ta perspektywa stawała się coraz bardziej mglista, coraz bardziej wątpliwa. Tamtego dnia Maggie była akurat w pralni. Wyjmowała pościel z suszarki, kiedy usłyszała dzwonek tele131 fonu. Już miała przejść do kuchni, ale Ash ją uprzedził, bo usłyszała, że podnosi słuchawkę i przedstawia się. Potem moment ciszy i pytanie: - Montgomery? Zaintrygowana, nadstawiła uszu. - Dallas? - Kolejne pytanie z nutą zdziwienia w głosie. - A niech to. Każę się panu uganiać po całym kraju, a tymczasem jej rodzina mieszka pod nosem. Maggie zacisnęła dłonie. Prywatny detektyw, którego Ash wynajął, znalazł w końcu krewnych Star. - Niech mnie pan zaraz zawiadomi - mówił Ash. - Najlepiej będzie, jeśli ja sam osobiście skontaktuję się z nimi. Nie chciała tego słuchać. Nie chciała nic wiedzieć. - Maggie? Ash wszedł do pralni. Maggie nie była w stanie wykonać żadnego ruchu, wbiła niewidzące spojrzenie w panel kontrolny suszarki i stała tak, sparaliżowana strachem. - Znalazł kogoś? - wykrztusiła. - Jeszcze nie, ale wie już, że naprawdę nazywała się Montgomery i pochodziła z Dallas. - I oddasz Laurę jej krewnym, tak? Poczuła dłonie Asha na ramionach. - Maggie... Powoli obróciła się ku niemu. - Ash, proszę. Nie rób tego. Zatrzymaj ją. - Mówiłem ci od początku, że nie mogę. Zgodziłem się przyjąć ją tymczasowo. Łzy popłynęły jej po policzkach. 132 - Nie! - zawołała. - Twierdziłeś tylko, że nie potrafisz się nią zaopiekować. I po to tu jestem. Ja potrafię zaopiekować się nią. Razem damy sobie radę. To wcale nie znaczy, że mamy wziąć ślub. Wiem, że nie chcesz małżeństwa, ale możemy przecież zamieszkać razem, w trójkę. Możemy stworzyć Laurze dom. Ash zacisnął mocniej dłonie na ramionach Maggie, potrząsnął nią.