- A więc udało się! - zawołała. - Masz już wszystkie pieniądze! Zerwała się z krzesła i
wpadła prosto w jego ramiona. Ściskali się i całowali na przemian, a potem uczcili wygraną butelką szampana. Teraz pozostawało tylko przekonać Kurkowa, żeby sprzedał Talbot Old Hall. Ale to miało się stać dopiero za dzień czy dwa, podczas balu u hrabiny Lieven. Na razie świętowali swoje zwycięstwo. Becky wiedziała, ile ono znaczy dla Aleca. Był tak rozradowany, że zatańczył z nią walca bez muzyki. - Wkrótce odwiozę cię do domu! Becky uśmiechnęła się do niego, lecz nie była pewna, czy poczuje się w Talbot Old Hall jak u siebie, jeśli zabraknie tam Aleca. Następnego ranka Alec spał do wpół do dziesiątej, bo Becky nie miała serca przerywać mu zasłużonego odpoczynku. Postanowiła wziąć się do gotowania i uraczyć go jednym ze swoich najlepszych puddingów. Nachyliła się nad piecem kuchennym z całą kolekcją szpikulców i rożnów, poruszyła węgle i postawiła na ogniu dwa rondle z wodą. Potem się wyprostowała i zaczęła wachlować cienką chustką, którą zasłaniała dekolt sukni. W kuchni panował taki żar, że ograniczyła troskę o skromność do koniecznego minimum - zrezygnowała z pończoch, halki, gorsetu i miała na sobie tylko prostą sukienkę z bladoróżowego muślinu, świeżą koszulę oraz parę trepków. Otarła pot z czoła i wsadziła ostrożnie do dzbanka z wodą płótno służące do gotowania puddingu, manewrując łyżką w ten sposób, by tkanina pływała po wierzchu. Następnie zgromadziła na masywnym bukowym stole pośrodku kuchni wszystkie niezbędne składniki: mąkę, cukier, masło, trzy jajka, kwaterkę mleka, przyprawy, brzoskwinie i migdały, a także cukier i białe wino hiszpańskie do słodkiego sosu. Właśnie zmieszała mąkę oraz szczyptę soli z czterema łyżkami cukru, gdy usłyszała: - No, no, jak tu po gospodarsku! Podniosła wzrok, zaskoczona. W drzwiach stał rozbawiony Alec. Miał na sobie wytworny strój, bo po południu szedł na spotkanie z przyszłym królem Anglii. Becky poczuła lekką zazdrość na wieść, że wraz z przyjaciółmi został zaproszony do Pawilonu Brightońskiego, żeby złożyć wyrazy uszanowania regentowi. Alec włożył z tej okazji ciemnozielony frak i piaskowej barwy pantalony, które podkreślały jego świetną budowę, a także wypucowane do połysku długie niemieckie buty. Czarny fontaź nadawał mu wygląd wyjątkowo zawadiacki. Becky o mało nie jęknęła z podziwu. - Co ty właściwie robisz? - spytał, zaglądając do środka. - Gotuję pewien specjał wyłącznie dla ciebie - odparła pogodnie, gdy przechylił się ponad stołem, żeby ją pocałować. Uśmiechnęli się do siebie, a potem Alec siadł na stołku, przypatrując się jej pracy. - Śniadanie czeka na ciebie. Czy mam ci nalać kawy? - Nie przeszkadzaj sobie. Gotowanie jest fascynującym zajęciem! - Spróbował palcem cukru. Gdy chciał tak zrobić po raz drugi, chwyciła go za rękę. - Przestań. To w bardzo złym guście. - Dlaczego? - Otworzył szeroko oczy. - Nie patrz na mnie w ten sposób, lepiej sprawdź, czy woda już się gotuje. Podniósł się niechętnie. W kuchni robiło się coraz goręcej. Becky zaczęła krajać brzoskwinie na kawałki. - Nie jestem pewien, czy woda się gotuje. Skąd zresztą mam wiedzieć? - Dziękuję, wierzę ci na słowo. Alec podszedł do niej i objął ją w pasie. Potem jego ręce przesunęły się niżej i Becky nagle zdała sobie sprawę, że unoszą jej suknię. - Mam apetyt na ciebie, Becky... - Zjedz raczej to. - Drżącymi rękami podała mu kawałek brzoskwini. Przyjął go, pozwolił opaść jej sukni, a potem sięgnął po brzoskwinię, żeby i ona zjadła kawałek. Becky połknęła go z przymkniętymi oczami. Gdy je otworzyła, Alec znów zamierzał ku niej sięgnąć. Powstrzymała go łagodnie. - Cierpliwości! - Wiesz, że w niej nie celuję. Co teraz? - Zmarszczył nos na widok salaterki z białkami. - Trener od boksu każe mi je pić na surowo. Mam tego po uszy! - Zaraz zobaczysz. Umiejętnie ubiła pianę z białek i dodała do niej mleka. Roztarła tę masę z mąką, i wreszcie dolała do niej kilka kropel wody różanej i wsypała rozdrobnione