- Tak. I bardzo mnie do tego zachęcały...
przez lata. Amy oddała się wspomnieniom. - Jak się pewnie domyślasz, najbardziej lubiłam języki i literaturę. Pociągał mnie zwłaszcza francuski. Wydawał mi się taki poetycki. Miałam szczęście, bo siostry szkoliły się we Francji i francuski był w ich szkole obowiązkowy. Domyślam się, że twoją mocną stroną były nauki ścisłe. - Uhm. - Zdziwiła go gniewna nuta w jego głosie. -Wiele im zawdzięczam. Ta nieuświadomiona agresja zaskoczyła i jego, i ją. - Co chciałeś przez to powiedzieć? - zapytała. Nie wiedział, jak to ująć. Nie miał pojęcia, dlaczego powiedział to takim tonem i co to miało znaczyć. - Pierce, nie chciałeś zostać naukowcem? - Naraz ją oświeciło. - Zająłeś się roślinami ze względu na swojego ojca. W tym stwierdzeniu nie było nawet cienia wyrzutu, dlaczego więc poczuł się tak, jakby wymierzyła w niego palcem? Może to odezwała się jego podświadomość. - Tak było, prawda? - Amy pochyliła się w jego stronę i zniżyła głos do szeptu: - Chciałeś zwrócić na siebie jego uwagę. Pierce czuł się tak, jakby trafiła prosto w tarczę. W niego. Nie musiał potwierdzać jej podejrzeń. Nie musiał nic mówić. Ona i tak wszystko wiedziała. A w jej oczach zobaczył szczere współczucie. - Och, Pierce, czy to nie dziwne? - Westchnęła i oparła się plecami o leżak. - Dorośli, z którymi stykaliśmy się w dzieciństwie, wywarli taki wpływ na nasze życie. Za sprawą sióstr obiecałam sobie, że wyrwę się z mojego miasteczka i zobaczę świat, który znałam jedynie z książek. Twój ojciec pośrednio ukierunkował twoją karierę. I bardzo możliwe, że oni nawet nie mają o tym pojęcia. Nic nie wiedzą. - Pokiwała głową. -Siostry na pewno nie zdawały sobie z tego sprawy. - Mój ojciec nawet nie podejrzewał, że to przez niego poszedłem tą drogą. - Pierce ciągle nie mógł pojąć, jak to się dzieje, że wyznawanie najtajniejszych sekretów przychodzi mu z taką łatwością. Sekretów i uczuć. - Nie obchodziły go moje osiągnięcia i zainteresowania. - Przykro słuchać, że w twoim głosie jest tyle