stojącego obok fotela na biegunach. Jeszcze raz przypomniała
sobie spotkanie z Lukiem. Czy ona rzeczywiście kochała Richarda? Czy też może, jak sugerował Luke, zależało jej na wygodach i bogactwie? Ułożyła zabawki w koszyku i zacisnęła ze złością dłonie. Więc, jego zdaniem, leciała na forsę. Zależało jej na tym, by wejść do znanej i poważanej rodziny. Otarła oczy i pociągnęła nosem, obiecując sobie, że wróci do tamtych chwil i spróbuje osądzić siebie samą. Z dystansem. Bez taryfy ulgowej. Zakochała się w Richardzie właściwie od pierwszego wejrzenia. Oczywiście zdarzały się gorsze okresy. Richard był młody i przyzwyczajony do tego, że wszyscy na wyścigi spełniali jego życzenia. Zdarzało się, że płakała z jego powodu, i to niejeden raz. A jednak chciała wyjść za niego za mąż. Cały czas miała nadzieję, że poprosi ją o rękę, tym bardziej że gdy już stali się parą, rozpoczął się dla niej naprawdę ekscytujący okres. Richard bardzo o nią dbał, zabierał w różne miejsca i starał się, by zawsze czuła się wyróżniona. Czy pieniądze i wpływy miały dla niej jakieś znaczenie? Jasne, że tak. Richard nie był ubogim studentem stypendystą, tylko świetnie ustawionym młodym mężczyzną, o którym było wiadomo, że zrobi karierę. Zdobędzie władzę i jeszcze większe pieniądze. Wszyscy o tym wiedzieli, a on też się z tym nie krył. Ale przecież nie znaczyło to, że go nie kochała i interesowało ją tylko jego bogactwo. Podeszła do komódki, w której trzymała ubranka Emmy, i zaczęła przestawiać zdjęcia i bibeloty. Zmarszczyła brwi. Brakowało jej ulubionego zdjęcia, na którym Richard trzyma Emmę zaraz po jej przyjeździe ze szpitala. Sprawdziła na podłodze i za komódką, ale nigdzie nie mogła go znaleźć. Zajrzała nawet do łóżeczka, też na próżno. W końcu stanęła z rękami na biodrach na środku pokoju i zacisnęła wargi. Gdzie się, do licha, podziało? Powinno tu przecież być. Widziała je jeszcze dziś rano, przed wyjazdem Richarda. Skupiła się nad tym, co dzisiaj robiła. Gdy Richard przyszedł się pożegnać, bawiła się z Emmą na dywaniku. Wstała, żeby pocałować męża, i właśnie wtedy jej wzrok padł na to zdjęcie. Więc gdzie jest teraz? Od strony holu dobiegł do niej lekki trzask podłogi, a potem cichy szum, podobny do dźwięku, jaki wydają jesienne liście. Przerażona Kate zamarła. Podniosła dłoń do szyi, przypominając sobie to, co stało się dziś rano z łóżkiem. Miała przed oczami dwie wgniecione poduszki. A potem jeszcze ten wieszak! Odwróciła się wolno w stronę drzwi. Były półotwarte, ale nikogo za nimi nie dostrzegła. Na drżących nogach przeszła do przedpokoju, ale też był pusty. – Richard! – zawołała niezbyt pewnym głosem. – Richard, to ty? Odpowiedziała jej cisza. Wstrzymała oddech i nadstawiła uszu, próbując wychwycić każdy, nawet najmniejszy dźwięk. Na próżno mówiła sobie, że to głupstwo. Na próżno przypominała, że w starych domach słychać różne odgłosy. Ale fotografie same nie znikają. Wieszaki nie urządzają sobie spacerów po sypialni. A łóżka nie wgniatają się pod własnym ciężarem. Nie była sama! Z walącym sercem podeszła do łóżeczka i delikatnie wzięła na ręce