zdaniem Lizzie zarówno Jack, jak Edward nie dadzą
się zbyć bajeczkami i będą sobie wyobrażać straszne rzeczy. - Nie mogę tylko zrozumieć... - zaczęła i urwała. - Czego nie możesz zrozumieć? - Dlaczego ktoś taki jak Clare... Nazwałeś ją miłą osobą, pamiętasz? Wtedy, przy obiedzie... - Pamiętam. - Co ją zmusiło do takich postępków? Co się jej przydarzyło? - Spróbuj nie myśleć teraz o Clare. - Jak mogę nie myśleć? To przez nią wpadłam w takie bagno. - Czuła, że ręka jej puchnie, a palce coraz bardziej drętwieją, i to był jeszcze jeden powód do rozmowy o Clare, bo dzięki temu mogła nie myśleć o bólu. - Czy jest aż tak źle? - Nie tak bardzo. Tylko mów do mnie. - O czym? - O Clare i jej... Uciszył ją nowy dźwięk z góry. Jakby rozdzierania...? - Co to było? - spytała po chwili zduszonym głosem. - Nie wiem - odparł niepewnie Ałlbeury. Winda zadygotała i Lizzie wyrwał się bezwiedny okrzyk. - Nie ruszałam się, Robin, naprawdę! Nawet nie drgnęłam! On już był na nogach. - Co chcesz zrobić? - spytała nerwowo. - Idę czegoś poszukać Czegoś, co da się spuścić na dół, rodzaju pasa ratunkowego, który by cię utrzymał. - Na wypadek gdyby to wszystko runęło? - Nic nie runie, tylko się nie ruszaj. - Tu się nie będę spierać. - I widząc, że znów zniknął, dodała: - Tylko mów do mnie, proszę! - Dobrze! - odkrzyknął z daleka. W biurze od ich wyjścia nic się nie zmieniło. Allbeury przypomniał sobie nagle, że obiecał Shipley pojechać z nią do St Thomas, ale to będzie jeszcze musiało poczekać. - Robin, co ty tam robisz? - Rozglądam się! Spojrzał na rozbity komputer, pokręcił głową, potem rzuciły mu się w oczy kable. Mocne, ale niezbyt długie... może gdyby je związał z tymi od drukarki i telefonu, i jeszcze jakimiś innymi? - Wytrzymaj, Lizzie, coś tu mam, ale to chwilę potrwa. Po prostu wytrzymaj! - To niezbyt odpowiednie słowo - usłyszał w odpowiedzi. O ósmej piętnaście Keenan tkwił w korku nieopodal Fenchurch Street. Nie miał pojęcia, co do cholery działo się dziś w tym mieście, a może to on uległ wpływowi przewrażliwienia Helen Shipley, ale teraz jego własny nos mu podpowiadał, że jeśli się